Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lee Trimble: Ameryka uklękła przed Stalinem i sprzedała Polskę

Małgorzata Stuch
Lee Trimble: Ameryka uklękła przed Stalinem i sprzedała Polskę
Lee Trimble: Ameryka uklękła przed Stalinem i sprzedała Polskę mat. pras.
O tajemnicach II wojny światowej, nieznanych bohaterach i rodzinnych wspomnieniach rozmawiała Małgorzata Stuch

Napisał Pan książkę dotyczącą mało znanego epizodu historii po II wojnie światowej. Co było przyczyną powstania tej niezwykłej książki?
Głównym powodem dla którego wydałem książkę "Ocalić jeńców" był mój ojciec i jego opowieść o tym co przeżył podczas II wojny światowej. To mój ojciec jest bohaterem opisanej historii. A o tym czym naprawdę zajmował się w czasie wojny i po jej zakończeniu dowiedziałem się, gdy ojciec miał już 85 lat. Od wojennych wydarzeń upłynęło sporo czasu.

Chciałem opowiedzieć o tym, czego nie uczymy się z podręczników historii i o tym, o czym być może wiele osób zapomniało.

Czym dokładnie zajmował się Pański ojciec w czasie wojny?
Był pilotem 8. Armii Powietrznej, dowodził tzw. „Latającą Fortecą” w czasie lotów bombowych. Po zakończeniu działań wojennych, w 1945 roku została mu powierzona tajna misja. Jej prawdziwego celu nie znał na początku nawet mój ojciec. Powiedziano mu, że na terenach wyzwolonych przez aliantów będzie szukał zestrzelonych samolotów. Dopiero gdy trafił na miejsce - do Polski okazało się, że miał ratować byłych jeńców wojennych i robotników przymusowych, których sowieci uważali za potencjalnych szpiegów i członków antykomunistycznego podziemia. Trafił tam, bo Amerykanie wiedzieli, że sowieci nie wywiązują się z ustaleń dotyczących traktowania alianckich jeńców.

Czy Pana ojciec został za tę misję doceniony?
Ojciec nigdy nie chciał być bohaterem. Robił to, co uważał za słuszne. Po prostu chciał latać i wrócić do rodziny. Okłamano go, że misja będzie bezpieczna i wcześniej wróci do domu. Potem okazało się, że jego praca, nigdy nie została właściwie doceniona przez rząd amerykański ani wojskowe dowództwo. Ojciec miał żal do rządu. Za to jak go potraktowano. Pewnego razu został wezwany do departamentu wojny i zbesztano go, bo uznano że sprzeciwił się rosyjskiemu dowódcy. Mój ojciec uważał też, że on i jego ludzie zostali zdradzeni. Wysłano ich na misję pod fałszywym pretekstem, nie mieli oficjalnych rozkazów a dowódcy wojsk amerykańskich tak naprawdę działali tak, by ułagodzić Rosjan kosztem lekceważenia losu jeńców. Ojciec bardzo przejmował się losem tych ludzi. Bardziej zależało mu nich niż na dobrych stosunkach z Rosjanami. A wiele widział i wiedział, że Ameryka uklękła przed Stalinem i sprzedała Polskę.

Ojciec otrzymał za swoją służbę jakiekolwiek wojskowe odznaczenia?
Od swoich rodaków nie dostał odznaczeń. Po powrocie z misji był w Pentagonie. Tam dowiedział się, że w najlepszym razie może liczyć na satysfakcjonującą ocenę swojej służby ale nie kwalifikuje się do żadnego awansu. Ojciec był rozgoryczony. Nie chciał mieć po powrocie z wojny nic wspólnego z wojskiem, nie szukał kontaktu z kolegami z oddziału, nawet nie próbował rozmawiać z bliskimi na ten temat. Przez lata rodzina wiedziała o nim tylko tyle, że w czasie wojny był pilotem. Dopiero , gdy zabrałem się za zbieranie materiałów do książki dokopałem się w archiwach do opinii jakie przedstawili generałowi Carlowi Spaatzowi bezpośredni zwierzchnicy ojca – generał Edmund W.Hill i John R. Deane. Twierdzili, że powinien zostać wyróżniony z powodu nadzwyczajnego charakteru swoich obowiązków i przebiegu służby i za wybitną postawę na stanowisku dowódcy. Ojciec już się tego nie dowiedział, w tym czasie nie było go już wśród nas.
Natomiast odznaczenie przyznali ojcu Francuzi. Dostał Croix de Guerre czyli Krzyż Wojenny. Był on wręczany wojskowym za odwagę.

Wyjaśnił Pan dlaczego i za co konkretnie francuski rząd przyznał to odznaczenie?
Tak. W marcu 1945 roku w okolicach Lwowa mój ojciec spotkał Isabelle, Francuzkę, która razem z grupą innych młodych kobiet i mężczyzn została dwa lata wcześniej wywieziona na roboty przymusowe. Wielu robotników przymusowych i ich również koniec wojny zastał w okolicy Lwowa . Dotarła do nich wiadomość, że we Lwowie działa amerykański oficer, który może umożliwić im wyjazd na zachód. Izabelle wybrała się do miasta i spotkała mojego ojca, który zorganizował wyjazd sporej grupy osób na zachód. Ojciec spotkał Isabelle tylko raz, zastanawiał się czy udało się jej i jej towarzyszkom dotrzeć do Francji. Ale okazało się, że dotarli wszyscy szczęśliwie. I to właśnie ich relacje spowodowały, że francuski rząd przyznał ojcu Croix de Guerre za uratowanie francuskich obywateli.

Rozumiem, że najwięcej materiałów do książki pochodzi z opowieści Pańskiego ojca - Roberta M. Trimble. Skąd jeszcze czerpał Pan materiały?
Głównym trzonem były oczywiście wspomnienia ojca oraz różne źródła historyczne. Wykorzystałem m.in. dane z amerykańskiego archiwum narodowego, z archiwum sił powietrznych, udostępniono mi także badania dotyczące historii amerykańskich sił powietrznych. Do niektórych źródeł było bardzo trudno dotrzeć. Głównie dlatego, ze opisana historia dotyczy tajnych działań więc jest oczywiste, że materiałów na ten temat nie ma zbyt wiele.

Udało się Panu dotrzeć do świadków historii opowiedzianej w książce?
Ojciec opowiedział mi o wszystkim gdy był już w podeszłym wieku. Nie pozostało zbyt wielu żywych świadków historii. Dotarłem jednak do raportów byłych jeńców opisujących niewolę i ocalenie. Odnalazłem także rodzinę Rudolpha Vergoliny , byłego jeńca ocalonego przez mojego ojca. Członkowie tej rodziny mieszkają w USA, w Michigan. Sierżanta Vergoliny już nie ma wśród żywych, ale o wszystkim – o całej akcji ratowania żołnierzy jednak opowiedział swojej żonie i dzieciom. A oni przekazali mnie tę wiedzę.

Próbował się pan kontaktować z Francuzami ocalonymi przez ojca?
Dotarłem do dokumentów z francuskich archiwów. Kontakt osobisty z ocalonymi Francuzami byłby trudny. Nawet mój ojciec nie próbował szukać kontaktu, bo wspomniana Isabelle była młodą kobietą a on był żonatym mężczyzną. Poza tym znał tylko jej imię. Miałby problem z jej odszukaniem. Tak było w wielu przypadkach – zazwyczaj niewiele wiedział o osobach, którym pomógł dostać się do domów. Ważne jest, że one zachowały go w pamięci.

Czy grupa dowodzona przez pańskiego ojca była jedyną zajmującą się ratowaniem jeńców?
Z tego co udało mi się dowiedzieć, był plan aby powstało 10 takich grup, które miały szukać jeńców na terenie Polski. Jednak te grupy nie zostały uruchomione. Nie pozwolili na to sojusznicy czyli Rosjanie .
Wiem, że była jedna, podobna grupa, która działała w rejonie Lubelszczyzny. Jednak działała na trochę innych zasadach, bez kontaktu z dowództwem. Udało się jej ocalić sporo osób - kilkaset , ale nie tak wiele jak grupie dowodzonej przez mojego ojca.

Więcej na drugiej stronie

Historia Pańskiego ojca jest niezwykła. Dlaczego Pana zdaniem ojciec tak późno zdecydował się na jej opowiedzenie?
Złożyło się na to wiele powodów. Najważniejszy był taki, że miał rozkaz aby nie mówić o swoich działaniach w Polsce i Rosji, bo

jego akcja była politycznie niewygodnym tematem i mogła zaważyć na stosunkach z Rosją

. Czuł się też rozgoryczony postawą amerykańskiego dowództwa, niechętnie wracał wspomnieniami do wojennych przeżyć, bo to co widział w Polsce i Rosji było dla niego traumą. I jak wspomniałem był zwykłym facetem, nie zamierzał zostać bohaterem. O tym co robił, nie wiedziała nawet jego żona. Tak naprawdę dowiedziała się tylko, że służył w Rosji i jako pilot został zestrzelony. Nie znała jednak szczegółów jego misji.

Jak to się więc stało, że to właśnie Panu opowiedział o wszystkim?
Byłem jego ulubionym dzieckiem. A poza tym, gdy już wspomniał, że był w Rosji – czego wcześniej nigdy nie mówił - postanowiłem dowiedzieć się więcej. Wyciągałem z niego tę prawdę dość długo. Ojciec był silną, zdecydowaną osobą. O swojej misji nie powiedział mi od razu, opowiadał stopniowo. I tak myślę, że nie dowiedziałem się wszystkiego.

Ojciec wiedział, że napisze Pan książkę na podstawie jego wspomnień?
Nie wiedział, że piszę książkę. Zresztą na początku nie miałem takiego zamiaru. Powiedziałem ojcu, że chcę spisać jego wspomnienia na potrzeby rodziny. Nie mówiłem, że będzie to coś, z czym zapoznają się tysiące ludzi. Ale i tak, wiedząc, że jego wspomnienia będzie czytać rodzina ojciec zaznaczył aby udostępnić te zapiski dopiero po jego śmierci. Mój ojciec nie chciał się chwalić tym co robił.

Będzie kontynuacja tej książki?
Nie jestem pewien. Bardzo chciałbym kontynuować badanie historii ojca . Nie wiem jednak czy efektem mojej pracy będzie kolejna książka czy np. cykl artykułów.

Historia Pańskiego ojca jest niezwykle filmowa. Czy ktoś zwrócił się już do Pana z pomysłem jej przeniesienia na ekran?
Często czytelnicy mówią mi o tym, że wspomnienia mojego ojca należy sfilmować. Ale jak na razie nie mam konkretnych propozycji adaptacji. Jednak jest to jeszcze całkiem świeża książka, więc nie wiadomo.

Książka "Ocalić jeńców"
1945 rok. Armia Czerwona wypiera Niemców z Polski, wyzwalane są kolejne niemieckie obozy. Byłych jeńców wojennych i robotników przymusowych sowieci uważają za tchórzy, szpiegów lub członków antykomunistycznego podziemia. l
Wysyłane do Moskwy oferty pomocy w opiece nad byłymi jeńcami spotykają się z odmową. Amerykański wywiad opracowuje plan misji ratunkowej: postanawia wykorzystać stacjonującą na Ukrainie jednostkę Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych, która ma być przykrywką dla tajnej operacji. Jej wykonanie powierzone zostaje kapitanowi Robertowi M. Trimble'owi, weteranowi 8. Armii Powietrznej. Dowodził „Latającą Fortecą” w 35 śmiertelnie niebezpiecznych lotach bombowych. Teraz zostaje wysłany z misją, której prawdziwego celu nie ujawniono nawet jemu. Dyplomatyczny paszport nie chroni go przed siarczystym mrozem i równie chłodnym przyjęciem ze strony sowieckich władz.
Ocalić jeńców! to zapis dramatycznej, nierównej walki o wielką stawkę. Zmagań samotnego człowieka z totalitarnym komunistycznym reżimem, jego tajną policją i wszechobecną paranoją. Zmagań z bezwzględnością zachodnich polityków usiłujących jeszcze „kupić” Stalina – za cenę życia niewinnych ludzi. Zmagań, które wymagały sprytu, odwagi i determinacji, przede wszystkim jednak odwołania się do tego, co najważniejsze w człowieku. By inni mogli przeżyć i by świat był choć odrobinę lepszy.

Autorzy
Lee Trimble (ur. 1950) to syn kapitana Roberta M. Trimble’a. Ukończył studia na wydziale technologii Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii i otrzymał tytuł magistra inżyniera na Stevens Institute of Technology w New Jersey. Uczestniczył w badaniach nad laserami i półprzewodnikami, jak również był autorem i recenzentem w licznych pismach naukowych i zawodowych. Ostatnio przeszedł na emeryturę .

Jeremy Dronfield (ur. 1965) z wykształcenia doktor archeologii (Uniwersytet Cambridge). Angielski autor biografii i powieści, szczególnie zainteresowany historią lotnictwa z okresu II wojny światowej. W 1997 roku jego debiutancka powieść The Locust Farm stała się bestsellerem w Wielkiej Brytanii. Jest również autorem Resurrecting Salvador, Burning Blue, The Alchemist’s Apprentice oraz współautorem biografii historycznych, m.in. Moury Budberg, radzieckiej agentki nazywanej „rosyjską Matą Hari”


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto